Maria Dąbrowska |
3 stycznia 1951 roku, WARSZAWA
9.00 - "Tak wiec jesteśmy już w nowym roku i nowym półwieczu".
10.00 - "Rano
przychodzili z życzeniami listonosz i dozorca, choć w Związkach postanowiono,
że nie mają już w Nowy Rok chodzić po proszonem. I w samej rzeczy to jest
tradycja dosyć żenująca, nie ze względów materialnych, tylko tak jakoś.
Musiałam z nimi też wypić, a nie chcąc już pić wódki, piłam wino".
13.00 - "Na
obiedzie miałam zaproszonych Kodejszków. On przyszedł z dorocznego przyjęcia u
prof. Semeraua-Siemianowskiego z życzeniami od tegoż profesora dla mnie (...).
Pani Kodejszkowa przyszła piechotą (nie mogąc znaleźć taksówki) z rozwianym od
wiatru włosem. Obiad był dobry, bo dzięki mrozom przechowała się dobrze druga
świąteczna indyczka (indyka przywiezionego przez Hubertów zjedliśmy z nimi)".
17.00 - "Po
południu zaczęli się schodzić goście całkiem nieoczekiwani, a niektórzy bardzo
dawno nie widziani - wszyscy - nigdy u nas na Nowy Rok nie bywający".
20.00 - "W rezultacie
w ogóle za dużo piłam w te świąteczne tygodnie i (...)
cierpiałam na straszne rozdrażnienie i męczącą tachikardię, która do dziś mnie
nęka".
22.00 - "Bardziej jednak
męczy mnie i odbiera sen sprawa Pepysa. Nie tylko nie wydali tego w żadnym z
przewidzianych terminów, ale w wywiadzie prasowym udzielonym przez Kuryluka co
do zamierzeń wydawniczych PIW-u nie wspomniano nic o tej publikacji. (...)
Okazało się, że cenzura znowu zaczepiła moją przedmowę i że to jest przyczyną
nowej zwłoki, ale też zasadniczo sprawa jest „na dobrej drodze”. (...) A niech
to diabli porwą! Przed wojną moje rękopisy szły do druku nazajutrz po
przyniesieniu ich do wydawcy".
Notkę napisałem dzięki uprzejmości redaktorów bloga "Płaszcz zabójcy". Wykorzystałem zamieszczony tam fragment z:Maria Dąbrowska, Dzienniki, t. 4, oprac. Tadeusz Drewnowski, Czytelnik 1988, s. 5–6.
Dziękuję:)
Dziękuję:)
Ładnych rzeczy się dowiaduję o rozpitej Marii... Hehe:)
OdpowiedzUsuńZ listonoszem i dozorcą po proszonem, mus jest wypić:)
UsuńI by dopełnic zgorszenia :-) w alei zasłużonych została pochowana, o zgrozo, obok Anny Kowalskiej.
UsuńMoje pierwsze spotkanie z Dąbrowską to raczej traumatyczne doznanie - "Marcin Kozera" a potem "Na wsi wesele". Dopiero po latach sięgnąłem po pierwszą ocenzurowaną wersję jej Dzienników, wstyd się przyznac, trochę za sprawą efektownej, jak na tamte czasy, okładki. I to było to ... . Zarówno Dzienniki jak i jej opus magnum Noce i dnie to literatura pierwszej klasy, choc trzeba do niej dorosnąc :-).
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu mam ochotę na jej dzienniki muszę w końcu je pożyczyć w bibliotece.
OdpowiedzUsuń