18 czerwca 1953 roku
[...] Ciężko się nad tym [opowiadaniem] napracowałaś, wiem o tym. Do jednego nie przyłożyłaś się dosyć solidnie, do tego, żeby wykorzystać ten czas, kiedy byłem z Tobą, na nauczenie się ode mnie najlepszego podejścia do fabuły, żeby ją wycisnąć do ostatniej kropelki. Nie stylu. Tak samo nie chcę, żebyś się uczyła mojego stylu, jak i Ty, tak samo też nie chciałbym Ci kiedykolwiek pomagać swoją krytyką. Chcę po prostu, żebyś się nauczyła, w najprostszy i najszybszy sposób, jak oszczędzić sobie nerwowej szarpaniny i emocjonalnego wyczerpania, jakie przynosi praca, która nie jest całkiem w porządku. Jak podejść do fabuły, żeby ją opowiedzieć w sposób najbardziej, w jaki potrafisz, właściwy. Jak tylko się tego nauczysz, nie będziesz potrzebowała mnie ani nikogo.
Ja nauczyłem się pisać od innych pisarzy.
Dlaczego ty nie miałabyś tego zrobić? Możesz nawet postąpić tak: kiedy
uważasz, że pomoc Ci potrzebna, przyjmij ją ode mnie. A potem, gdyby Cię
gryzło sumienie, że fabuła nie jest wyłącznie Twoja, zapamiętaj sobie po
prostu to, czego się z tego opowiadania nauczyłaś, a samo opowiadanie spal, aż
będziesz mogła wykorzystać to, czego się nauczyłaś, bez potrzeby zwracania się
do mnie. Spisanie czegoś na papierze, opowiedzenie tego to rzemiosło. Jakże
inaczej może się młody cieśla nauczyć budowania domu, jeśli nie przez pomaganie
doświadczonemu cieśli? Nie nauczy się tego przez samo przyglądanie się gotowym
domom. Gdyby to było możliwe, każdy mógłby być cieślą, pisarzem... [...]
William Faulkner, Listy, tłum. Ewa Życieńska,
Czytelnik 1983, s. 208–209
Źródło: Płaszcz zabójcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz