sobota, 22 czerwca 2013

"Cóż mnie może obchodzić powieść detektywistyczna jako forma?"

Raymond Chandler
Do Fredericka Lewisa Allena
 7 maja 1948 r.

[...] Artykuł Audena o prozie detektywistycznej [1] jest znakomity przez swój klarowny, chłodny, klasyczny styl. Ale z jakiej racji wciąga w to mnie? Jestem po prostu facetem, który wziął parę opowiadań z popularnych magazynów i nadał im formę powieści. Cóż mnie może obchodzić powieść detektywistyczna jako forma? Szukam tylko pretekstu do pewnych eksperymentów z żywym dialogiem.
Właśnie dotarłem do połowy powieści o Philipie Marlowe i trochę mnie ta praca bawiła (dopóki nie utknąłem w miejscu), a tu ci zjawia się ten Auden i powiada mi, że interesuje mnie pisanie poważnych rozpraw o środowisku przestępczym. Teraz więc patrzę uważnie na wszystko, co piszę, i mówię sobie: pamiętaj, stary, to ma być poważna rozprawa o środowisku przestępczym. Poważnie mówisz? Nie. Czy to jest środowisko przestępcze? Nie, po prostu zwykłe skorumpowane życie z przejaskrawieniem strony melodramatycznej nie dlatego, że szaleję za melodramatem jako takim, ale dlatego, że mam dość silne poczucie rzeczywistości, aby znać reguły gry.
Dawno temu, kiedy pisywałem do pism brukowych, wtrąciłem do tekstu takie zdanie: "Wysiadł z samochodu i szedł zalanym słońcem chodnikiem, dopóki cień markizy nad wejściem nie padł mu na twarz niczym strumień zimnnej wody". Redakcja to zdanie wykreśliła. Czytelnicy nie lubili takich rzeczy - hamowały tylko bieg akcji.
Postanowiłem udowodnić, że nie mają racji. Zgodnie z moją teorią czytelnikom tylko się zdawało, że nic ich nie obchodzi poza akcją, w rzeczywistości, choć nie zdawali sobie z tego sprawy, przywiązywali wagę, tak samo jak ja, do tworzenia stanów emocjonalnych poprzez dialog i opisy. Tym, co pozostawało im w pamięci, do czego powracali myślą, nie był fakt, że człowieka zabito, ale to, że człowiek ten w chwili śmierci usiłował wziąć z biurka spinacz, który mu się wyślizgiwał, toteż jego twarz wyrażała napięcie, usta miał półotwarte w grymasie udręki, o śmierci zaś w ogóle nie myślał. Nie słyszał nawet, że śmierć puka już do drzwi. Ten cholerny mały spinacz wciąż wymykał mu się z palców.

[1] W.H.Auden: The Guilty Vicarage, "Harper's Magazine", maj 1948.

Raymond Chandler "Mówi Chandler" (Raymond Chandler Speaking), przekład Ewa Budrewicz, wstęp Krzysztof Mętrak, Czytelnik, Warszawa 1983, s. 266-267.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz