wtorek, 2 lipca 2013

"Rozmowa z nieobecnym"

Emil Cioran

Z Manii epistolarnej:

"Rozmowa z nieobecnym, list jest zasadniczym wydarzeniem samotności. Prawdę o autorze odnaleźć można raczej w korespondencji niż w jego dziełach. Dzieło najczęściej jest maską.
Wymiana korespondencji daje próżniakowi złudzenie aktywności. Nic mu nie pochlebia bardziej niż codzienne pójście na pocztę z listem. Przez długi czas prowadziłem bezprzedmiotową korespondencję z wszelkiego rodzaju pomyleńcami. Zwłaszcza jednak korespondencja z kobietami, zrównoważonymi lub nie, ma w sobie coś ekscytującego - nigdy nie wiadomo, do czego zaprowadzi. Trochę więcej niż rok temu regularnie otrzymywałem od pewnej pani listy pełne niesłychanych pochwał, patetycznych hołdów, które wręcz mnie zawstydzały. Nie znałem jej i nie miałem najmniejszej ochoty, by ją poznać. Pewnego popołudnia, w nagłym przystępie zniechęcenia, poczułem raptem potrzebę przyjemnych i pokrzepiających kłamstw, zdolnych wyrwać mnie z sideł podstępnych i przekonujących argumentów mojej pogardy wobec siebie. Tak więc zadzwoniłem do rzeczonej damy. Pierwsza niespodzianka: uwodzicielski, ujmujący głos. Powiedziałem, że byłoby mi miło, gdybyśmy mogli się spotkać i porozmawiać. Po godzinie stała pod moimi drzwiami. Widząc ją, wybuchnąłem śmiechem, który jednak wcale nie wprawił jej w zakłopotanie. Była stara, drobna, niska, niemalże karlego wzrostu, dziwacznie ubrana i – szczyt wszystkiego – w ciemnych okularach. Zaprosiłem ją do środka i pozwoliłem jej mówić. Przez cztery godziny, na stojąco, opowiedziała mi całe swoje życie - gwałtownie gestykulując i nie szczędząc szokujących szczegółów (nie pominęła niczego, nawet nocy poślubnej), z niezrównanym talentem i w języku raz dosadnym, raz wyrafinowanym, mówiła rzeczy, które sprawiały, że co rusz przechodziłem od rozrzewnienia do konsternacji i od obrzydzenia do empatii. Jaka szkoda, że jestem jedynym widzem, któremu dane jest delektować się tymi wszystkimi błahostkami i okropnościami! – powtarzałem sobie w duchu. Zbyteczne dodawać, że pozostałem oniemiały przez cały wieczór. Czemu zawdzięczam swój udział w tak niezwykłym przedstawieniu? Mojej chorobliwej ciekawości ludzi, mojej manii pisania i odpisywania na listy. Teraz nie mogę już liczyć na tę manię: opuściła mnie, jej brak zaś, dużo bardziej niż jakiekolwiek inne symptomy, pozwolił mi zrozumieć, że odtąd muszę się zadowolić wstydliwą rolą człowieka, który wciąż żyje".

Źródło: Kocham, lubię, szanuję
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz