piątek, 25 października 2013

Miron i Ameryka (4), czyli o tym jak trudno znaleźć siusialnię na Manhattanie


czwartek 14 paźdz. 1982

Jazda samodzielna metrem z przesiadką do Queensu. Tam czekał Lech Michał Brodacz. Iście do banku. Bez wyniku. U Brodacza w domu. Herbaty, mocne. Telefony. Żona Brodacza, Julita, załatwiła z bankiem, tym od czeku, że mi wypłacą jutro. Jazda metrem. Czekanie na zreperowanie taksówki Brodacza. Obwoził mnie potem po Harlemie i dzielnicach bogaczy. Na siedząco, po wyspaniu nowy odbiór miasta. Dziś wydało mi się niesłychane, monumentalne. Szersze ulice. Okna czarnych wieżowców świecą jak ze złota.
W gościach u lekarki, pani Piaseckiej, która jako dziewczynka z matką przekradła się przez granice socjalizmu zasznurowanym wozem UNRRY, zresztą ileś wozów z ilomaś ludźmi. Za grube pieniądze. Pojechały do ojca i męża w Anglii, wyjazd do Argentyny, tam ciężkie prace, ona na studiach i do USA. Mieszka z córeczką w 12-piętrowej starej kamienicy. W środku przestronnie, ładnie. Sporo obrazów polskich malarzy, m.in. Tetmajera, jak Królowa Jadwiga odwiedza żniwiarzy. Ładne w kolorach i ruchu.
Wymaniłem od niej codeinę i efedrynę. Ta ostatnia - jak się okazało - bez recept, trzeba znać nazwę, a jej etykietkę mi dała.
Herbaciarnia. Z nią i jej wujem, który też jest gościem z Polski.
Pokazywała mi po drodze kilka osobliwości. M.in. - obok jej domu - kino dla homoseksualistów.
Po pożegnaniu się z nią i wujem pod jej bramą szybko wdałem się w to kino. Tylko 6 dolarów, a ogląda się i ogląda. Na widowni tu i ówdzie ktoś siedzi, przesiada się, coś czasem się dzieje.
Pijak za mną palił papierosy, komentował na głos to, co szło na ekranie, w końcu podmacał mnie, potem gadał, przesiadał się. Po długim czasie, po iluś filmach Murzyn powiedział
- gut najt
Spojrzałem na zegarek: wpół do drugiej w nocy, i choda 7 Avenue trzy czy cztery kilometry. Ludzie tu i ówdzie, troszkę zaśmiecone, mijałem dwóch leżących żebraków, jeden z nogą w gipsie, Murzynów kopiących puszki. I tylko przelatywałem Poprzeczne, leżące postaci podnoszone jak glissando po klawiaturze.
53-cia
52-ga
51-a
50-a
49-ta
Tak dobrnąłem w pół godziny do swojej 23, skręt, minięcie 8 Avenue i ze strachem pod daszek hotelu zakonnic. Czy mnie wpuszczą? Dziad wydzwoniony ukazał się między podwójnymi drzwiami, machał ręką, wołał
- noł, noł
- noł noł
Wreszcie napisałem 711 i pokazałem kartkę. Wpuścił, wymyślał, ale wpuścił. Wyciągnąłem dolara
- noł noł
i piechotą na 7 piętro w siódmych potach, uszczęśliwiony.

Nowojorczycy w wagonie metra w 1981 roku.
Autor nieznany. Źródło.

Trudno tu znaleźć siusialnię na Manhattanie. Kiedy po odstawieniu taksówki poszliśmy się trochę przejść, szukałem siusialni.
Metro zawiodło. Wychodek zamknięty. Na wielu stacjach tak jest. Wreszcie wleciałem do restauracji, tam się udało. Kiedy wyszedłem, Brodacz wyczytał napis na szybie tej restauracji, że nie wolno korzystać z ubikacji nie-klientom.
Brodacz pokazał mi kwartał Rockefellera i stację metra na utrzymaniu Rockefellera. Elegancka i pucowana. Inne zaniedbane. Kolejki w metro nadjeżdżają obsmarowane całe od wierzchu i od środka. Od niedawna nie wolno ich obsmarowywać, kara.

 Fot. Matt Weber. Źródło.

W Harlemie widziałem ze 3 białych zaledwie. Mijaliśmy wypalone domy, ruchliwe sklepy, dziadowszczyznę.
Brodacz do taksówki Murzynów zabiera tylko wyglądających porządnie. Mogą go oszukać albo kazać gdzieś jechać i obrabować, a nawet zabić. Jego kolega Polak został obrabowany i zadźgany przez Portorykańczyków. Julita zabroniła mu szoferować po tym wypadku, ale wrócił do owego zajęcia, dobry zarobek. Przedtem sprzątał na 12 piętrze, mało płatne. I buchalterował, nuda i mało płatne. Teraz jeździ na zmianę z dziewczyną. On w dzień, ona w nocy, taki układ. Podobno ona się nie boi.
Pożary, mimo zabezpieczeń i pilnowaczy, zdarzają się. Niedawno na b. wysokim pietrze młodzieniec ukazał się w oknie na tle płonącego mieszkania. Tylko to jedno mieszkanie się paliło, ale od drzwi odcięty odwrót. Na pomoc za mało czasu. Na oczach ludzi owinął się w koc i rzucił z okna w dół miasta. Wolał to szybkie niż spalenie się żywcem.
Napisałem dziś nowojorską Kicię Kocię, co mi od razu dodało pewności siebie.

Książka jest dostępna TUTAJ

Miron Białoszewski "Tajny dziennik", Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz