środa, 9 października 2013

"Ubijam tekst, ile się da, przecedzam, wykreślam"



List Antoniego Czechowa do N. Lejkina

Moskwa, 12 stycznia 1883

[...] Sam jestem zażartym zwolennikiem drobnych utworów i gdybym wydawał pismo humorystyczne, wszelkie rozwlekłości wykreślałbym bez pardonu. W moskiewskich redakcjach ja jeden występuję przeciwko dłużyznom (co mi zresztą nie przeszkadza od czasu do czasu komuś je wtrynić... Głową muru nie przebijesz!), ale równocześnie, jeśli mam być szczery, granice „stąd dotąd" są dla mnie wielce kłopotliwe. 


Czasem nie jest łatwo dostosować się do tych ograniczeń. Na przykład... Nie uznaje Pan utworów dłuższych niż na sto linijek, co ma swoje racje... Powiedzmy, znalazłem temat. Siadam do pisania. Myśl o ,,stu", „nie więcej" — hamuje moją rękę już od pierwszego słowa. Ubijam tekst, ile się da, przecedzam, wykreślam — nieraz (jak mi to mówi instynkt autorski) ze szkodą dla tematu i (co najważniejsze) dla formy. Po ubiciu i przecedzeniu zaczynam liczyć... Doliczywszy do 100, 120, 140 linijek (dłuższych rzeczy nie pisałem dla „Odłamków") wpadam w przerażenie i... nie wysyłam. Ledwie dobrnę do czwartej strony papieru listowego, już zaczynają mnie dręczyć wątpliwości i... nie wysyłam. Najczęściej muszę w pośpiechu klecić zakończenie i dawać nie to, co bym chciał... Jako przykład moich kłopotów załączam opowiadanie „Środek jedynie skuteczny". Ubiłem to i posyłam w stanie najbardziej ubitym, ale i tak wydaje mi się, że dla Pana będzie piekielnie rozwlekły, a gdybym to napisał dwa razy obszerniej, byłoby tam, jak sądzę, dwa razy więcej dowcipu i treści. Mam mniejsze rzeczy — o nie też się obawiam. Nieraz bym coś wysłał, a nie śmiem [...]

Antoni Czechow "Listy". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz