wtorek, 31 grudnia 2013

"Czarodziej rozumiany jako sinusoida wykonana z cynfolii"

AS z rękawa: Pleno titulo 

Zanim usiądziemy do pisania książki, należy wymyślić tytuł. Stanowczo odradzam bałamutną szkołę, głoszącą, że tytuł należy wykoncypować dopiero po napisaniu książki tak, aby pasował do treści. Po pierwsze, czasami do napisanej treści absolutnie nic nie pasuje. Po drugie, istnieje coś takiego jak kanon.

Tytuł książki fantasy bezwzględnie musi składać się z dwóch wyrazów. Pojawili się ostatnio koryfeusze fantastyki, którzy wykpiwają tytuły typu "rzeczownik z dopełniaczem" i radzą młodym adeptom zrywanie z tym banalnym schematem. Są to rady głupie, nie bójmy się tego powiedzieć. Tytuł składający się z dwóch słów to tradycja i ukłon w stronę klasyków gatunku i zarazem sygnał, że książka należy do fantasy, a nie do Nowej Fali czy innej fantastycznej awangardy. Swego czasu dziwaczne tytuły były bowiem czymś w rodzaju sztandaru nowofalowców, którzy za wszelką cenę chcieli wyłamywać się ze schematów i epater le bourgeois, dzięki czemu powstał nowy schemat. Gdy spojrzało się na tytuł "Time Considered as a Helix of Semi-precious Stones" albo "We, in Some Strange Power's Employ, Move on a Rigorous Line", "I Have No Mouth But I Must Scream", "The Beast That Shouted Love at the Heart of the World" względnie "Czy to pan zamawiał tortury?" - to wiedziało się z miejsca: awangardzista. 

Pisząc fantasy, takie tytuły musimy odrzucić bez mrugnięcia okiem. Wymaga tego, jak powiedziano, kanon gatunku. David Pringle wymienia w swej "Modern Fantasy" 100 najlepszych książek fantasy. Z tych stu 41 nosi klasyczny dwuwyrazowy tytuł ("The Broken Sword" Andersona, "The Dying Earth" Vance'a, "Mythago Wood" Holdstocka, "The Fionvar Tapestry" Kaya itd). Dalsze 23 pozycje mają również tytuły, które są dwuwyrazowe w polskim przekładzie, ale w angielskim mają klasyczny łącznik "of" (typ: "The Lord of the Rings"). Przykłady: "The Wizard of Earthsea" LeGuin , "The Swords of Lankhmar" Leibera, "The Land of Laughs" Carolla. Sześć tytułów jest dwuwyrazowych z łącznikiem "and" (np. "The Dragon and the George" Dicksona). Dwa tytuły są dwuwyrazowe z łącznikiem "the", określającym przymioty bohatera" "Conan the Conqueror" Howarda i "Nifft the Lean" Michaela Shea. Dalsze 15 pozycji ma tytuł jednowyrazowy (typ: "Hobbit") - przy czym najczęściej jest to imię ("Grendel" Gardnera, "Ariosto" Yarbro), profesja ("Mag" Fowlesa) lub magiczny aspekt ("Stormbringer" Moorcocka, "Glamour" Priesta). I tylko zaledwie 13 pozycji wyłamuje się z kanonu na rzecz "oryginalniejszego" tytułu. Do wyjątków tych należą m.in. "Darker Than You Think" Williamsona, "Seven Days in New Crete" Gravesa czy "Who Made Stevie Crye?" Bishopa. Od siebie dodam, że pomimo ich figurowania w setce Pringle'a ja powyższych pozycji za fantasy nie uważam. Za oryginalne (choć, cholera, też dwuwyrazowe) uważam natomiast takie klasyczne tytuły fantasy jak "Małe, duże" Crowleya czy "Conjure Wife" Leibera. Za najoryginalniejszy (najdziwaczniejszy?) tytuł fantasy uważam natomiast nie wymieniony przez Pringle'a "Magic Kingdom for Sale, Sold!" Brooksa.

Tak więc tytuł ma być dwuwyrazowy. Ale jakich użyć wyrazów? Wychodząc z założenia, ze takie sprawy należy badać sine ira et studio, a statystyka jest królową nauk, dokonałem analizy tytułów własnego - niemałego i dość reprezentatywnego - księgozbioru fantasy. I dokonałem stosownych kalkukacji. Wyniki są następujące:

Najczęściej powtarzającymi się słowami w tytułach były: miecz - 18 razy, czarodziej - 16, smok - 15, król - 12 razy (ale królowa tylko cztery razy), władca i jednorożec - po 10, chaos - 5 razy. Trzykrotnie stwierdzono obecność takich słów jak krew, tron, kamień, wieża, cień, oko i ręka. Dwukrotnie wystąpiły róża, znak, zguba, powrót, dzień i gwiazda. Zasadnicza przewaga tzw. słów pomocniczych to kolory, przy czym stosuje się wyłącznie tzw. tynktury heraldyczne, dzielące się na farby (z synonimicznymi klejnotami): czerwony-rubin, błękitny-szafir, zielony-szmaragd, czarny-diament oraz metale złoty i srebrny (czyli biały). Popularnymi słowami-podpórkami są tez cztery żywioły - woda, ziemia, ogień i powietrze.
     
Dość teorii, przechodzimy do zajęć praktycznych. Jeśli chcemy mieć dobry tytuł dla naszej książki, postępujemy następująco: bierzemy kartkę papieru formatu A-4 i zapisujemy na niej ciurkiem wszystkie podane powyżej, wynikłe z mojego researchu słowa, przy czym starannie baczymy, aby zachować wyłonione statystycznie proporcje. Czyli: piszemy 18 razy pod rząd "miecz", 16 razy "czarodziej", 12 razy "król" itd., ale tylko dwa razy takie słowa jak "powrót" czy "znak". Tynktury heraldyczne oraz żywioły zapisujemy po dziesięć razy każdy.

Bierzemy teraz nożyczki i tniemy zapisaną kartkę na maleńkie skrawki tak, aby na każdym skrawku było tylko jedno słowo. Skrawki mieszamy starannie i wrzucamy do kapelusza, garnka lub wazonu, przy czym w dwóch ostatnich przypadkach opróżnienie garnka z resztek gulaszu, a wazonu z kwiatów i wody jest ze wszech miar wskazane. Teraz na oślep wyciągamy z pojemnika dwa skrawki. I oto jest nasz tytuł. "Szafirowy miecz". "Zguba jednorożca", "Cień smoka", "Oko chaosu", "Czarna gwiazda", "Zielony elf". Jeśli trzeba, dodajemy "i" ("Krew i kamień") albo "z" ("Czarodziej z wody").

Wprawnym - i mającym jednak niepowstrzymane ciągotki do awangardy i Nowej Fali - polecam metodę bardziej zaawansowaną: wyciągamy z pojemnika tylko jeden papierek, po czym wypalamy skręta z marihuany i poprawiamy szklaneczką Glenfiddich on the rocks. I mamy tytuł: "Czarodziej rozumiany jako sinusoida wykonana z cynfolii". "My, będący we władzy miecza, śnimy o zaczarowanych owcach". Albo: "Czy pan zamawiał chaos?" A jeśli uporczywie nic nam nie wychodzi, jeśli ciągle wyciągamy wredne kombinacje typu "zielony" i "czerwony" albo "oko" i "ręka" powtarzamy operację aż do skutku. W końcu uda się nam wyciągnąć coś sensownego. Chociażby "Powrót króla". Albo "Ogniem i mieczem". Ach, jakie ładne tytuły.

Andrzej Sapkowski

Nowa Fantastyka 161/1996

Źródło: sapkowski.pl 



2 komentarze:

  1. Nie wiem co z tym panem zrobić. Jestem już do jego osoby tak uprzedzony, że co by nie napisał, to choćby to mądre było, ja odbieram to jako przejaw bufonady. W sumie jedno drugiemu nie przeczy, bo Sapkowski mądre rzeczy potrafi ubrać w żenujące formy.

    A wracając do meritum sprawy, to sam bezwiednie tworzę tytuły dwuwyrazowe i jakoś nigdy się nad tym za bardzo nie zastanawiałem. Po prostu takie tytuły dobrze mi brzmią, gdy coś dla swoich utworów wymyślam, bo nie powiem, bym pod tym względem rozpatrywał jakiekolwiek utwory i nigdy tytuł jednowyrazowy lub jakieś zdanie w miejscu tytułu mnie raziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jego książki to niezła literatura rozrywkowa, za pomocą której przemyca czasami ważne treści. Odnoszę wrażenie, że Sapek specjalnie mówi lub pisze pewne rzeczy, aby sprowokować, dobrze się przy tym bawiąc, ale ja go lubię, nie traktuję tego poważnie, gdy np. pisze, że tytuł powinno się koniecznie wymyślać na początku pisania.

      Raymond Chandler w książce "Mówi Chandler" także uważa, że tytuł kryminału powinien być dwuwyrazowy. Chociaż jest wiele dobrych książek o długich tytułach, to jednak jeśli popatrzymy na tytuły najlepszych książek fantasy, można dojść do wniosku, że rzeczywiście coś w tym jest.

      Usuń